niedziela, 12 grudnia 2010

zapiekanka a'la lazania na 25 osób :)



Kolejny ciężki tydzień minął, a w łikend po prostu padłam :) Nie poszłam lepić pierogów z dziewczynami w piątek… odpuściłam sobie również kuchnię (klik) w sobotę i pisanie listów amnesty i… spałam, spałam, spałam. Turboprzesilenie zimowe.

Dzisiaj miało być o pierogach, ale będą musiały poczekać. Jako dusza lekko artystyczna zapisuję te swoje przepisy na karteczkach, które później gubię, z tej oto przyczyny nie mogę znaleźć przepisu na zapiekankę na 25 osób, więc dzisiaj będzie o owym wiadrze jedzenia dopóki pamiętam.

Jeśli spodziewacie się gości, jeśli goście są mięsożernymi chłopami i jeśli nie musi być jakoś super wykwintnie, lecz tanio, to polecam zapiekankę makaronową a'la lazania.

Wiadro makaronu:
(proporcje na 25 osób)
• 3 paczki makaronu rurki z pszenicy durum (po 500 g),
• 2 paczki granulatu sojowego (po 200 g),
• 2 tomatery (po 500 ml) lub inne przeciery pomidorowe, ja mam swój domowy,
• 1 mały koncentrat pomidorowy,
• 4 cebule,
• 1 główka czosnku,
• 1 masło (200 g),
• 200 g mąki pszennej,
• 2 l mleka,
• 500 g żółtego sera (ostrego),
• przyprawy: paczka słodkiej papryki, łyż. ostrej papryki (lub jeden strączek chilli), paczka ziół włoskich (lub jeśli macie w domu: bazylia, oregano, tymianek), sól, pieprz, gałka muszkatołowa, sos sojowo-grzybowy lub sojowy, jarzynka w proszku (eko taka, bez glutamianu i soli), oliwa.




Do miski wsypujemy z 3 łyżki jarzynki i 3 łyżki sosu sojowo-grzybowego i łyżeczkę soli, wlewamy wrzątek, mieszamy i do tego sypiemy granulat. Wody ma być tyle, żeby granulat zakryła. Przykrywamy pokrywką, talerzem, co tam jest pod ręką. Po 3 minutach mieszamy i odcedzamy na sitku. 

Cebulę obieramy i kroimy w drobną kostkę, czosnek obrany kroimy w plasterki, rozgrzewamy w woku (garnku, dużej patelni, czymkolwiek co ma grube dno i pomieści to wszystko) oliwę. Wrzucamy cebulę, gdy się zeszkli wciepujemy słodką paprykę, zioła, chili i ostrą w proszku, merdu, merdu, czosnek i odsączony granulat. Mieszamy, żeby się ładnie połączyło i wlewamy tomaterę i koncentrat. (Podaję nazwę, gdyż ponieważ innego przecieru nie używam, gdy już nie mam swojego. Ten jest świetny, bo nie jest dosładzany i nie śmierdzi jak inne tańsze. Równie dobrze możecie wrzucić świeże pomidory bez skórki w ilości znacznej lub te z puszki.) I niech się bulba.

Gotujemy makaron w duuużej ilości osolonej wody (wlewanie oliwy to ponoć profanacja) 3 minuty krócej niż jest to podane na opakowaniu. Przelewamy dziada zimną wodą, odstawiamy. 

No to teraz pora na sos beszamelowy.


W garnku na małym gazie topimy masło, w rękę łapiemy ruzgę (trzepaczkę?) i gdy się już stopi wsypujemy mąkę, energicznie mieszając. Merdamy, medamy. Ma się zrobić taka ładna klucha odstająca od brzegów naczynia. Gdy się już zrobi, wlewamy zimne mleko, część - powiedzmy - szklankę. I mieszamy, dodajemy szczpytę gałki muszkatołowej, trochę soli i pieprzu - do smaku. Merdu, merdu. Sos mieszamy, aż zgęstnieje i dodajemy znowu mleko… aż do chwili gdy
nam sos przestanie gęstnieć. W zależności od jakości mąki, może to nie być 2 l mleka. Na końcu próbujemy czy czuć przyprawy, jeśli nie, to ścieramy więcej gałki, pieprzymi i solimy.

Żółty ser ścieramy na grubych oczkach tarki.

No dobra, zbliżamy się do końca:)


Do  wielkiej brytfanny, w której nota bene, zmieściłby się mój 8-kilowy kot, wlewamy część sosu bolognese, na to wsypujemy makaron, na to wlewamy łychą część sosu beszamelowego, na to makaron… i tak na zmianę, aż nam się składniki skończą. Na górę sypiemy ser.

Zapiekamy w piekarniku nagrzanym do temp. 180°C, aż do zrumienienia sera - sprawdzając czy spód się nie przypala.

Zdjęć po upieczeniu niestety nie mam, porcja robiona na zamówienie do firmy, więc nie było okazji do fotografowania. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że rurki w przekroju wyglądają obłędnie… i że dostałam ukłon z gratulacjami od 50-leniego drukarza, za danie które było "nie dla ludzi", czyli bezmięsne.








Sma! 



Na koniec w kąciku kulutralnym zarymuję
"Jem soję, jem soję - o zdrowię się nie boję!"
joł:)

2 komentarze:

  1. Czy jako nastepny wystapi przepis na grochowke na pulk wojska? :)
    Calusy, Milka

    OdpowiedzUsuń
  2. Siorelu, powiem tak, jeśli pułk wojska się zgłosi to stawię czoła wyzwaniu - tylko niech zapłacą sowicie… :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails